Kraków, 5 lipca 2002 - Zdarzenie.


Jak wiadomo, wakacje to czas niespodzianek. Tak było i na lipcowym spotkaniu. Niespodziewanie przybyła na spotkanie, z pierwszą wizytą, Magda Karaś. Radości ze spotkania było co niemiara, jako, że byli jeszcze Monika, Wojtek Wojtasiewicz i Mariusz. Piękna pogoda umozliwiła rozkoszowanie się, w ogródku zdarzeniowym, licznymi a niepowtarzalnymi drinkami, koktajlami oraz wymyślnymi zestawieniami lodów z różnymi produktami spożywczymi. Dodatkowe atrakcje dostarczył odbywający się własnie w Rynku Festiwal Teatrów Ulicznych. Za jego to przyczyną, a to przemknął jakiś pajac na szczudłach, a to tajemniczny pojazd buchający ogniem, dymem i fajerwerkami rozbił się o ścianę pobliskiego domostwa. Znienacka nad naszymi głowami przeleciało stadko nietoperzy. Gdyby jeden z nietoperzy nie zawadził skrzydłem o Empik i nie spadł pomiędzy nasze stoliki, a rozdarte skrzydła nie obnażyły umięśnionych ale bez wątpienia człowieczych a nie nietoperzych bicepsów, nigdy byśmy nie zgadli, że w tak pokracznym i wielkością zbliżonym do dużej gęsi kostiumie zmieścić można ludzkiego choć ulicznego aktora.
Obecność Magdy sprawiła, że pierwsze trzy godziny spotkania zajęło krótkie streszczenie wydarzeń jakie miały miejsce w czasie ostatnich spotkań uczniów naszej klasy jak i oczywiście ploteczki, kto, gdzie, z kim i dlaczego.
Następnie, rozmowa zeszła na tematy związane z egzaminami do liceów, ze szczególnym uwzględnieniem egzaminów do I LO. Po pierwsze ze względów pragmatycznych, jako absolwenci musimy czuwać by nasi następcy byli godni wstępować w nasze ślady a po drugie ze względów okolicznościowych, jako że pociecha Magdy do tegoż liceuma, niepomna ostrzeżeń mamy, startować się zdecydowała.
W tym momencie popatrzyliśmy po sobie i zrozumieliśmy się bez słów. Przecież dzieci absolwentów słynnego maturalnego rocznika 1978 powinny mieć wolny wstęp do Nowodworka. Czyż nasza ofiara i cierpienia miały by pójść na marne? Czy dodatkowo nasze dzieci nie powinny być automatycznie zwolnione z zajęć z PO i języka rosyjskiego?
Dalsze obrady naszej czwórki klasowej zostały brutalnie przerwane przez spektakl kolejnego teatru ulicznego. Pojawiły się gęste dymy, które uniemożliwiły nam kontakt wzrokowy a hejnał wzmocniony u zwielokrotniony w przeogromnych gigantofonach uniemożliwił kontakt słuchowy. W tej sytuacji jedynym rozsądnym wyjściem bylo wyjście z ogródka, brak kontaktu wzrokowo-słuchowego z kelnerem umozliwił tańsze niż zazwyczaj zakończenie spotkania.


Koledzy, koleżanki. Następne spotkanie już 2 sierpnia. Przybywajcie LICZNIE A GROMADNIE.
Atrakcje gwarantowane.

(23.07.2002)
Mariusz