Kraków, 5 kwietnia 2002 - Zdarzenie.


Tym razem spotkanie rozpoczęło się jeszcze przed wejściem do Zdarzenia. Uwagę uczniów, w dużej liczbie zmierzających na spotkanie, zwrócił podejrzany typ z małą dziewczynką, kręcący się przed wejściem do Kościoła Mariackiego. Błyskawicznie przeanalizowaliśmy kilka możliwości: kidnaper z porwanym dzieckiem, żebrak stosujący metodę "na operację dziecka", pedofil zamierzający właśnie wykorzystać swoją kolejną ofiarę w kościele (czyli pedosakrofil), złodziej po napadzie na bank z zakładniczką (dziwne jednak, że nie miał samochodu). Była jeszcze inna możliwość, tajemniczy wielbiciel naszej klasy. Od pewnego czasu dochodziły do nas sygnały, że w każdy piątek w okolicy Zdarzenia, kręci się tajemniczy mężczyzna, z zasłoniętą twarzą, wyglądało na to, że próbuje zlokalizować miejsce i czas naszych spotkań. Zapewne jakiś zazdrosny uczeń z innej klasy lub z innego liceum przygotowywał samobójczy zamach na Zdarzenie w czasie naszego spotkania klasowego. Należało działać szybko i zdecydowanie. Nareszcie miały zaprocentować wielomiesięczne ćwiczenia z teorii działania oddziałów specjalnych prowadzone w ramach zajęć z PO przez naszego szkolnego Petlickiego, ukrywającego się pod nic nie mówiącym kryptonimem Welc. Po tylu latach kamuflażu mieliśmy wykonać pierwsze samodzielne zadanie. Bez słowa zajeliśmy wyznaczone pozycje i w momencie gdy obiekt schylił się aby podnieść podrzuconą przynętę (jak zwykle - złotówka) rzuciliśmy się na niego, błyskawicznie go obezwładniając. Cudem uratowana dziewczynka natychmiast dostała Misia-ratownika aby to zdarzenie nie spowodowało komplikacji psychologicznych w przyszłości. Po oderwaniu wąsów (sztucznych) i włosów (prawdziwych) twarz nieznajomego wydała nam się znajoma. Po wypluciu wybitych zębów zaczął coś bełkotać, udało nam się zrozumieć tylko jedno słowo - Serówka. A więc jednak. Terrorysta przygotowywał zamach na naszego kolegę z klasy! Nieznajomy zaczął coś bekotać o dowodzie osobistym, właśnie, sprawdźmy kto to, może sam Bin Laden? Podczas sprawdzania dowodu okazało się, że to niezły cwaniak. Miał dowód na nazwisko swojej przyszłej ofiary! Coś nas jednak tknęło dlatego wzięliśmy odciski palców i próbkę DNA. Po szybkim sprawdzeniu okazało się, że to faktycznie jest Piotrek Serówka z córką. Blyskawicznie go otrzepaliśmy z kurzu, udając, że to było zwyczajne klasowe powitanie, no może nieco bardziej wylewne z powodu długiego niewidzenia się. Szybko zaciągnęliśmy Piotrka do Zdarzenia. Po upływie jakichś 30 sekund powiedział, że niestety nie może dłużej zostać i oddalił się.
Na spotkanie przybyla mocna ekipa, Aśka, Sławek Żabiński, Wojtek Wojtasiewicz i Mariusz. Przedyskutowalismy szczegółowo temat jesiennego wyjazdu klasowego (przypominam Niedzica + wypad na Słowację).
Później rozmowa zeszła na przyszłoroczne święto 25 rocznicy naszej matury. Jeśli macie jakieś pomysły na niestandardowe uczczenie tej okazji to jeszcze jest trochę czasu aby je wykorzystać.
Sławek przyniósł tym razem materiały szkoleniowe i poprowadził drugą część bezpłatnego wykład z tematu "Budowa i działanie elektrokardiografu".

Wyjście z knajpy zaplanowaliśmy idealnie. Dokładnie w momencie gdy rozlegly się pierwsze nuty hejnału. Po chwili trębacz chyba nas zauważył bo przerwał grać w pół nuty...
Na koniec szaleńcza jazda nocnymi ulicami Krakowa, 150 na liczniku, w środku zakładnicy, za nami sznureczek radiowozów, a my tylko myk na most, myk pod wiadukt, myk na czerwonym świetle. Przy zjeździe z nowego mostu na Księcia Józefa ostry zakręt o 270 stopni i myk w kierunku Salwatora. A policaje się pogubili i polecieli prosto, w kierunku Liszek :)
Koledzy, koleżanki. Następne spotkanie, wyjątkowo w drugi a nie pierwszy piątek miesiąca, już 10 maja. Przybywajcie LICZNIE A GROMADNIE.

(6.04.2002)
Mariusz