Semper in altum

Absolwenci Nowodworka 1978.
Klasa IVa

Ostatnie zmiany: 14-05-2018

Spis treści:

Informacje klasowe

Inne strony o I LO

Rekomendacje kulturalne


Kanał RSS    original feed

o kanale RSS

Wspomnienie o Piotrku



Piotrek

"Strasznie mi przykro, że się nie udało - cześć jego pamięci!
To byla ostatnia osoba, z którą tanczyłam na 30-leciu matury i mam takie ładne ostatnie wspomnienie..."
Marzanna

"To bardzo smutne i trudne do pojęcia. Przypominam sobie zeszłoroczne spotkanie w "Cracovii"... Mój Boże!
P.S. W piątek będę się modlić w intencji Piotrka."
Magda

"Smutna wieść, jednakże trzeba mieć nadzieję, że TAM się spotkamy..."
Rysiek

"Rany Boskie!
W tej chwili popatrzyłem na prowadzoną przez Ciebie strone klasową po czym włączyłem program pocztowy, żeby do Ciebie napisać i znalazłem Twój e-mail!
Dziękuję Ci za informację. Jedyne co mogę zrobic to pomodlić się za Piotra bo jutro sam idę do szpitala na badania."
Andrzej

"Zawsze pamiętam Go w dobrym zdrowiu, tryskającego humorem.
Na pogrzebie mnie chyba nie będzie (to już jutro), dopiero 1,5 godziny temu wpadłem do biura i z niedowierzaniem przeczytałem mail-a od Ciebie"
Sławek

"Dziękuję za smutną wiadomość. To straszna szkoda. Rozmawiałam z Piotrkiem tylko krótką chwilę na spotkaniu rok temu w maju."
Ela

"Cześć. Bardzo przykre. Biorą już z naszej półki."
Kuba

"Bardzo dziękuję za wiadomości. Spadło to jak grom z jasnego nieba.
Będę zanosić go w swoich modlitwach do Pana. Ufam, że w jego ramionach odnajdzie szczęście i pokój, a takze Miłość.
Tajemnica życia i jego kres, przynajmniej tu na ziemi pozostanie nadal tajemnicą, wraz z niekończącymi się pytaniami o sens i cel naszego ciągłego borykania się z codziennością."
Lucyna

"Dziękuję za przekazanie tej bardzo smutnej informacji. Na pogrzebie w Stalowej Woli nie będę mógł być, ale przeznaczę czas na chwilę zadumy."
Marian

"Dziękuję za powiadomienie. Jestem za daleko aby uczestniczyć w pogrzebie, więc łącze się w modlitwie.
Zawsze smutna jest przedwczesna śmierć i to Naszego Kolegi.
Tragiczne, że będąc lekarzem pomagał pacjentom żyć, a w Jego sytuacji nie rozpoznano choroby na czas.
Wieczne odpoczywanie..."
Tomek

"Mariusz, dziękuje bardzo za kontakt. Tak dotarła do mnie ta smutna wiadomość już w ub. tygodniu, ale akurat byłem na kilkudniowym szkoleniu we Wrocławiu. Nie byłem niestety na pogrzebie.
Chyba w trójkę najbliżej przyjaźniliśmy się, chociaż od czasów studiów ja już z nim nie miałem kontaktu, poza spotkaniami rocznicowymi Nowodworka. A Piotrek odszedł tak nagle, nie skończył jeszcze nawet 50-tki, jak np. ja w tym roku."
Artur

"Witaj, ale smutna wiadomość. Pamiętam go jeszcze jako ucznia podstawówki..."
Rafał

"Bardzo mi przykro z powodu Piotra, niestety obawiam się że było zbyt późno..."
Tomek


To pierwsze nasze reakcje na tę smutną wiadomość. Piotrek Serówka nie żyje. Wciąż trudno mi w to uwierzyć, mimo, że od kilku miesięcy wiedziałem o Jego ciężkiej, śmiertelnej chorobie.
Mimo, że byłem na Jego pogrzebie.

Piotrka poznałem w 1967 roku, gdy na początku drugiej klasy podstawówki moi rodzice przeprowadzili się na ul. Komorowskiego i wylądowałem w szkole podstawowej nr 19, w klasie IIA.
Dość szybko skumplowałem się z Piotrkiem, Arturem, Bogusiem, Kubą, Andrzejem i innymi kolegami i spędzaliśmy razem czas na przerwach i po szkole. Piotrek był o rok młodszy od nas (urodził się 9 lutego 1960 roku) i poszedł wcześniej do szkoły ale nie było widać żadnej różnicy, od początku był bardzo samodzielny i dojrzały jak na swój wiek.

Na przerwach szalało się po kortytarzach, ciągnęło dziewczyny za warkocze, podkładało pluskiewki Dyni, a jak była pogoda to grało w zośkę na polu. Trzeba było uważać, żeby nie wpaść w oko Szafie, bo można było zaliczyć "samolot" albo linijką po łapach.
Po lekcjach zwykle wracało się godzinami do domu, gadając, robiąc psikusy, szwendając się wiślanymi bulwarami albo po wałach przeciwpowodziowych nad Rudawą, a jak było ciepło to czasem kąpiąc się w niej. Popijając leniwie landrynkową oranżadę na rogu Mlaskotów i Senatorskiej albo wodę z sokiem malinowym w nabijalni syfonów na Kościuszki. Jeśli tylko nie padało to chodziliśmy regularnie kopać w piłkę na Błonia, a w zimie na narty pod Kopiec Kościuszki.
Pamietam wspólne wyprawy rowerowe na Bielany do Wojtka Zapieca i palenie ognisk gdzieś tam pod lasem w pobliżu osiedla lotników. Razem trenowaliśmy judo na Wiśle, założyliśmy też w MDKu w Parku Jordana zespół rockowy, z Dudusiem i Fifiną oczywiście - niestety nie udało nam się powtórzyć sukcesu Beatlesów.

Z nauką nigdy nie mieliśmy większych problemów, bo wszystko samo do głów wchodziło. Po skończeniu podstawówki poszliśmy do Nowodworka i wylądowaliśmy w jednej klasie, matematyczno-fizycznej i w jednej ławce. Tu już nie było tak łatwo, bo jednak Jedynka to było najlepsze liceum w Krakowie, a więc tak sobie siedzieliśmy schowani z tyłu w czwóreczkę z jednej podstawówki, oprócz Piotrka i mnie, także Duduś i Fifina.
czwóreczka

Udawaliśmy przed nauczycielami, że nas nie ma. Mimo to czasami niestety o nas sobie przypominali i zadawali jakieś głupie pytania, otrzymując często równie głupie odpowiedzi. Przyjmowaliśmy te szykany z godnością i spokojem. Mimo to szykany i represje nasilały się i pod pozorem, że strasznie rozrabiamy, zostaliśmy pod koniec drugiej lub na początku trzeciej klasy rozsadzeni. Piotrek już chyba do końca siedział razem z Bogusiem Miłkiem. Ponieważ obydwaj zamierzali studiować medycynę, doszli do wniosku, że nie ma sensu przygotowywać się do matury i studiów medycznych w klasie mat-fiz, więc obaj przenieśli się na początku czwartej klasy do liceum nr XIII, tam też zdawali maturę, a później zdali egzaminy na medycynę.

Po maturze nasze kontakty stały się znacznie rzadsze, mieliśmy dużo nauki, ja na elektronice, Piotrek na medycynie. Z tego co wiem, Piotrek poznał na studiach Irenę, swoją przyszłą żonę, a po skończeniu studiów, przeprowadził się do Stalowej Woli, skąd pochodziła Irena. Zaczął tam pracować w szpitalu jako lekarz anestezjolog. Zawsze lubił podejmować nowe wyzawania, dlatego po latach zdecydował się na kolejną zmianę i założył aptekę w Stalowej Woli, później drugą w Bochni.

W tym okresie widywaliśmy się właściwie tylko przy okazji rocznic matury ale jak już się spotkaliśmy to gadaliśmy cały czas, bal rocznicowy kończyliśmy następnego dnia rano, wychodząc jako ostatni z imprezy, gadając jeszcze później długo w blasku wschodzącego słońca, a to na Rynku, a to gdzieś przy ul. Smoleńsk, gdzie Piotrek wcześniej mieszkał, a później nocował gdy przyjeżdżał do Krakowa, czy jak tu o 6 rano pod Cracovią, po 30 rocznicy matury
cracovia

[2009.11.30 - pisząc to wspomnienie, wstawiłem powyższe zdjęcie, gdyż pasowało mi do tego co napisałem. Dopiero po kilku dniach zorientowałem się, że to chyba w ogóle ostatnie zdjęcie Piotrka jakie mam. Co więcej, w galerii zdjęć z rocznicy matury na samym dole, jest to przedostatnie zdjęcie. Ostatnie jest prawie identyczne, jesteśmy na nim wszyscy ale nie ma już Piotrka. On zrobił to ostatnie zdjęcie, choć nigdy wcześniej nie widziałem, by Piotrek robił zdjęcia. Zapytałem Marka, którego aparatem były robione te zdjęcia, jak to było: "Wydaje mi się, że pamiętam tę sytuację świtem po imprezie rocznicowej w Cracovii w ubiegłym roku. Wyszliśmy na zewnątrz i zaproponowałem abyśmy zrobili sobie zdjęcie. Najpierw ja zrobilem całej grupie zdjęcie, a potem chyba powiedzialem: 'Muszę kogoś poprosić, aby zrobił jeszcze jedno zdjęcie, rownież ze mną'. I Piotrek powiedział, że On zrobi. I faktycznie jest to ostatnie zdjęcie z naszej imprezy. Dziwny przypadek."]

Z Piotrkiem zawsze się świetnie dyskutowało, bo po pierwsze miał własne poglądy na wiele spraw, po drugie były to poglądy przemyślane, zawsze więc miał coś ciekawego do powiedzenia, zawsze mogliśmy podyskutować o ostatnich felietonach Michalkiewicza czy Korwina. Takie pojęcia jak wolność, odpowiedzialność, pracowitość, moralność, uczciwość, patriotyzm, Rodzina to nie były dla Piotrka puste słowa ale ideały, którymi kierował się w życiu.

Po dwudziestej rocznicy matury nasza klasa licealna jakoś mocniej się zintegrowała i zaczęliśmy organizować spotkania. Chyba pierwszym z takich spotkań był wyjazd do Niedzicy w 2000 roku. Piotrek był oczywiście na tym spotkaniu jak i na wielu następnych. Ostatni raz pojawił się w maju tego roku na spotkaniu w Any Time, jak zwykle uśmiechnięty, świetnie wyglądał, dowcipkował. Z dużą radością mówił o swojej rodzinie, o dzieciach, o ich kolejnych sukcesach w tańcu towarzyskim. Kolejny raz sobie planowaliśmy, żeby spotkać się w mniejszym, rodzinnym gronie, z żonami - już do tego nie dojdzie. Nigdy nie zapomniał też zapytać o zdrowie moich rodziców i co słychać u mojego brata, którego znał jeszcze z dawnych czasów gdy razem graliśmy w piłkę na Błoniach.

A później sprawy potoczyły się szybko, w lipcu Boguś zadzwonił do mnie, że Piotrek jest chory. Próbowaliśmy zorganizować jakąś pomoc ale przy tej chorobie niestety nic nie dało się zrobić. Jeszcze kilka rozmów telefonicznych z Piotrkiem, trudnych, bo już ze świadomością, że jest źle i prawie na pewno nie będzie lepiej. Kilka miesięcy okropnej bezsilności i telefon w ostatnią środę wieczorem od Ireny, że Piotrek zmarł we wtorek 3 listopada.

Zostawił żonę i troje dzieci, syna i dwie córki. Miał piękny pogrzeb. Było bardzo dużo ludzi, bardzo ładna ceremonia, szczególnie piękna i wzruszająca była mowa Anety, córki Piotrka, po zakończeniu mszy św, skierowana do "kochanego Tatusia".
Na pogrzebie Piotrka w Stalowej Woli było pięć osób z naszej klasy: Aśka Szuba, Duduś, Fifina, Kordziu i ja. Złożyliśmy na grobie Piotrka wieniec od Nowodworczyków.

Jeśli będziecie kiedyś przejeżdżali przez Stalową Wolę nie zapomnijcie odwiedzić Piotrka. Jak powiedział w mowie pogrzebowej jeden z jego przyjaciół, "będę teraz musiał przychodzić na cmentarz, do Piotrka, żeby się móc odezwać do kogoś mądrego".
PS. Dodałem plan cmentarza w Stalowej Woli, z zaznaczonym orientacyjnie grobem Piotrka (czerwony X). Nietrudno znaleźć, bo przy samej alejce:
Kwatera:XXXIX
Rząd: U
Miejsce: 16
Plan cmentarza w Stalowej Woli.
(08.11.2009)
Mariusz



Zapraszam do przeczytania refleksji Bogusia po śmierci Piotrka, które zamieścił na własnym blogu:

11 listopada 2009
Piotr Serówka - i Mariusz o Piotrku ...

Mariusz,
strasznie pięknie to napisałeś, o tym naszym Piotrku ...
Ja mam pustkę w głowie. Straszliwą pustkę, pustkę paraliżującą ... Widzisz - Wy przeżyliście w Polsce wspólnie wiele chwil, których mnie nie było dane już z Wami przeżyć. Na przykład taki wypad do Niedzicy ... Nie można pływać w dwóch rzekach jednocześnie, więc żal, żal - przy okazji odejścia Piotrka - także tych chwil wspólnie nie przeżytych, tych radości wspólnie nie odradowanych, tych smutków nie wypłakanych... I ta świadomość, że to już nie wróci, nigdy ... . Nawet gdybym ja "wziął - i wrócił", tego już nie przeżyjemy, bo Jego już nie będzie, i nikt Go nie zastąpi...

Po moim wyjeździe z Polski kontaktowałem się z Piotrkiem dość sporadycznie, spotykaliśmy się jednak co kilka lat na dłuższej rozmowie, zazwyczaj w "Masce", usiłując nadrobić stracony czas - i podsumować lata jakie minęły od ostatniej rozmowy.

Osoba Piotra była dla mnie symbolem pewnych etapów życiowych, pewnych decyzji, pewnej wspólnoty, może i symbolem drogi - tej, którą razem przebyliśmy ( liceum - I i XIII, wspólne przygotowanie do egzaminu na medycynę, w tym korepetycje zamienione przez nas w wielogodzinne konwersacje o wszystkim u niezapomnianego dr Walczaka, wspólne budowanie jachtu w klubie żeglarskim "Fregata", wielka włóczęga wakacyjna wespół z Fifiną latem 1978, pierwsze trzy lata studiów spędzone w sąsiednich grupach, wspólna gra w piłkę w AZS AM , itp., itd...), a także - drogi, którą mógłbym iść, gdybym nie opuścił Polski, gdyby gdyby gdyby ...

Piotrek był zatem dla mnie także symbolem czasu (w Polsce) nie przeżytego, baśni nie spełnionych, baśni nawet nie wyśnionych...

Wszystko przemija. I coraz bardziej nasz świat należy do świata chwil odeszłych, zdarzeń minionych, ludzi zaszłości. Coraz więcej znamy ludzi po tamtej - a coraz mniej po tej, jeszcze naszej - stronie bariery.

Nie ma Go - jakby wywiało połowę mnie samego, jakieś alter - ego : on nie wyemigrował jak ja , lecz walczył w Polsce o realizację swoich wizji; choć przecież różniliśmy się w wielu kwestiach, np. pod względem sympatii politycznych (Piotrek był członkiem UPR-u), istniała między nami niewidzialna nić - nić wspólnoty, nić przyjaźni, lubiliśmy wspólnie choćby... pomilczeć. Milknę więc ...

I tylko w myśli powtarzam słowa - jakie napisałeś Mariusz w Twoim tekście o Piotrku:

" jeśli będziecie kiedyś przejeżdżali przez Stalową Wolę - nie zapomnijcie odwiedzić Piotrka. Jak powiedział w mowie pogrzebowej jeden z jego przyjaciół,
"będę teraz musiał przychodzić na cmentarz, do Piotrka, żeby się móc odezwać do kogoś mądrego".

Dr BM.


W środę 9 grudnia o godzinie 19:30 w kościele sióstr sercanek przy ul. Garncarskiej 24 w Krakowie, odprawiona zostanie Msza św. w intencji Piotrka. Będzie ją celebrował Nowodworczyk, kolega Piotrka z klasy, ks. prof. dr hab. Jan Słomka.
(01.12.2009)
Mariusz



Msza była niezwykla i absolutnie niepowtarzalna, począwszy od tego, że Jasiu każdego witał osobiście przy drzwiach do kościoła. Byliśmy całkiem sami w kościele, w gronie przyjaciół, żadnych obcych, cisza idealna, pomieściliśmy się w pierwszych trzech ławkach. Rysiu przeczytał Słowo Boże, Magda zaśpiewała psalm. Atmosfera nadzwyczajna, tak mocne poczucie więzi i wspólnoty, pełne wyciszenie się i całkowite skupienie na modlitwie za Piotrka i za nas, tam zgromadzonych.
Kazanie Jasiu rozpoczął od porównania naszych dość rzadkich obecnie spotkań, do oglądnia filmu kręconego metodą poklatkową. Jak w filmie przyrodniczym, w którym roślina rozwija się i zakwita w kilka sekund, tak i my pojawiamy się raz na jakiś czas, by zaraz zniknąć na kilka lat. I z takich impresji powstaje obraz każdego z nas, film z naszych żyć. Druga część kazania poświęcona była rozważaniom o życiu doczesnym. O tym, że nasze ziemskie życie to wielki dar, czasami bywa krótkie, za krótkie, dlatego nie wolno go marnować na głupoty i błahostki. I o tym, że nasze ziemskie życie nie powinno być nigdy traktowane jako wyłącznie etap przejściowy do życia wiecznego ale jako dobro i wartość sama w sobie.
A po mszy poszliśmy do pobliskiej kawiarni powspominać i porozmawiać i jak zwykle skończyło się na narzekaniach gdzie kogo boli i jakie leki bierze...
(10.12.2009)
Mariusz

Prześlij komentarz lub drobny datek do opiekuna strony
© Wszystkie prawa zastrzeżone 2001-2014.